Liverpool po raz szósty w historii wygrał najbardziej elitarne rozgrywki klubowe w Europie. W przeciągu czternastu lat, które minęły od ostatniego triumfu, magicznej nocy w Stambule, na Anfield Road zmieniło się prawie wszystko. Zawodnicy, trenerzy, właściciele, a nawet rozbudowano stadion. Na szczęście dla „The Reds” zmiany w ostatnich latach wyszły klubowi tylko na dobre i doprowadziły Liverpool do miejsca, w którym jest obecnie. Na sam szczyt.
Po wczorajszej nocy Madryt pozostanie w pamięci kibiców Liverpoolu kolejnym miejscem kojarzonym z wielkim sukcesem. Miejscem symbolicznym, bo podsumowującym cztery lata niezwykle wytężonej i ciężkiej pracy, którą wykonali zawodnicy, sztab szkoleniowy i wszyscy pracownicy klubu. Olbrzymi sukces, jakim bez wątpienia jest szósty triumf w najważniejszych rozgrywkach klubowych Europy na pewno wynagradza dotychczasowe trudy. Zamyka również pewien rozdział w historii Liverpoolu. Rozdział pełen transformacji, progresu i dążenia do celu. Historia, w której bohater na białym koniu wyciągnął zespół, ba, cały klub i kibiców z marazmu i przywrócił na szczyt wczoraj skończyła jeden rozdział. Jednak, aby zrozumieć skalę dokonań bohatera na białym koniu, którym jest oczywiście Jürgen Klopp, należy przytoczyć niedawne słowa szkoleniowca.
– Liverpool zmienił się z niezbyt atrakcyjnej dziewczyny ze wsi w supermodelkę – odpowiedział niemiecki menedżer w rozmowie z The Daily Telegraph na temat rozwoju zespołu.
Kings of Europe…again. 🏆🏆🏆🏆🏆🏆 pic.twitter.com/LHRQCsqz2x
— LFC Photo (@LFCphoto) June 1, 2019
Sukces „The Reds” rodził się w bólu. Na Anfield Road nikt nie szedł na skróty, a obecna pozycja klubu była budowana na zdrowych zasadach. Pracą, pracą, a przede wszystkim zaufaniem – walutą w obecnym futbolu tak cenną i rzadką. Jürgen Klopp od właścicieli Liverpoolu otrzymał wręcz niezliczony kredyt zaufania. Podczas gdy w innych klubach, gdy wyniki nie spełniały oczekiwań stołek trenera chwiał się we wszystkie strony, krzesło Niemca było wręcz zabetonowane.
Czołowy trener, a przede wszystkim człowiek
Jürgen Klopp od początku był celem numer jeden dla właścicieli Liverpoolu. Brendan Rodgers został zatrudniony w Liverpoolu w głównej mierze dlatego, że wyciągnięcie Niemca z Dortmundu było niemożliwe. To sprawiło, że nawet gdy szkoleniowiec przegrywał kolejne finały z „The Reds”, nikt nie zamierzał zwalniać Jürgena Kloppa. Tym bardziej, iż na Anfield Road niemiecki trener zaczynał z poziomu minus jeden. Nawet nie z parteru, bo trzeba było posprzątać po zaniedbaniach poprzedników. Powoli, sumiennie przywracał jednak Liverpool do europejskiej czołówki. Każdy krok, każdy trening i transfer prowadziły do tego, by zwiększyć jakość zespołu. Do tego, by zacząć zdobywać trofea.
Zbudowanie w niespełna cztery lata zespołu zdolnego dwukrotnie zameldować się w finale Ligi Mistrzów jest najlepsza wizytówką warsztatu szkoleniowca. Jürgen Klopp jest obecnie w absolutnej ścisłej czołówce najlepszych trenerów świata. Wznosząc wczorajszej nocy najważniejsze europejskie trofeum rozwiał wszelkie wątpliwości. O ile w ogóle takie jeszcze były. Jednak to co wyróżnia niemieckiego menedżera od reszty szkoleniowców to nie warsztat.
Mhysa, Mhysa….😂 #LFC #UCL #UCLfinal #Klopp pic.twitter.com/kqdn35LwVv
— LFC Photo (@LFCphoto) June 1, 2019
Jürgen Klopp z niezwykłą łatwością jedna sobie ludzi. Wszystkich, niezależnie od stanowiska i wykonywanej pracy traktuje z szacunkiem. Udając się do szatni po wczorajszym zwycięstwie szkoleniowiec uściskał zawodników, organizatorów oraz stewardów. Zwyczajne zachowanie? Nie w futbolu, gdzie wysoki status wielu uderzył już do głowy. Jürgen Klopp jest najbardziej ludzkim, przyziemnym trenerem ze światowej czołówki. Dzięki temu szanowanym nawet przez kibiców rywali. Jest człowiekiem, z którym pracować chce praktycznie każdy.
Dlatego zastanawiając się dłużej, można dojść do pewnego wniosku. Być może to właśnie ludzkie uczucia w dużym stopniu sprawiły, że Jürgen Klopp wybrał ofertę Liverpoolu. Klubu, w którym jak już wspomniałem trzeba było budować praktycznie od nowa. Mimo że na brak ofert z lepszych klubów wtedy nie narzekał, to wyciągnął rękę do potrzebującego. Do Liverpoolu.
Życiowa historia
Dlatego ta historia jest taka piękna. Można w niej odnaleźć masę odwołań do codziennego życia. Swoistego pocieszenia, że ciężka praca rzeczywiście jednak popłaca. Prawdopodobnie dla Liverpoolu nastał właśnie czas na zebranie plonów wspomnianego wysiłku. Na triumfie w Lidze Mistrzów najprawdopodobniej się nie skończy. „The Reds” sięgną w niedalekiej przyszłości po więcej, po kolejne trofea. Jürgen Klopp będzie twarzą i głównym bohaterem całej opowieści. Gwiazdą tej baśni, zwieńczonej szczęśliwym zakończeniem.
Na drugim planie pozostaną nie mniej ważni zawodnicy, właściciele oraz wszyscy pracownicy klubu. Ludzie, którzy niczym krasnoludki równie ciężko pracowali na sukces Liverpoolu. Teraz wszyscy mogą zacząć odczuwać satysfakcję i radość. Liverpool nie jest już nieatrakcyjną dziewczyną ze wsi. Liverpool stał się supermodelką, która po błyszczeniu na Tygodniu mody w Medialnie wybiera się na następny, do Paryża.